3 thoughts on “Tajemnice UFO na Dolnym Śląsku – Damian Trela”
Pierwsze. Kilkanaście lat temu, przed rokiem 2010, na skraju Wałbrzycha i wioski Dziećmiorowice, po godzinie 21.00 nad górą Klasztorzysko (miejscowa nazwa), deszcz i lekka mgła i wieczór bo wczesna wiosna stojąc w oknie na korytarzu (wyjście na papierosa), zobaczyłem na niebie okrągłe światło. Pierwsze wrażenie – ktoś świeci latarką. Ale żadnej smugi od dołu w górę, przez mgłę i deszcz, nie widać, dziwne. Światło stało w miejscu. Nagle jeszcze dwa, stworzyły jakby trójkąt bo te “światłoplamy” jakby jego wierzchołkami. Nagle jedno znikło tylko w oczach wrażenie, bo nic nie było widać, że coś się przesuneło w prawo. Tam spojrzałem i “światłoplama” była z prawej strony w odległości… licząc od ww. “trójkąta” do znanego mi miejsca horyzontu, pojawiła się mniej więcej w połowie tej drogi. Po chwili znikła, spojrzałem na wprost, była przy dwóch pozostałych tworząc ponownie wierzchołek trójkąta, trójkąta równobocznego. Identycznie znikła kolejna, ale nie widziałem gdzie (widziałem tylko przestrzeń przed sobą, możliwe że znalazła się nad częścią nieba za mną). Po kilkunastu sekundach wróciła na swoje miejsce, dwie pozostałe były nieruchome). I ponownie ta pierwsza ale w inne miejsce. Wciąż tylko wrażenie poruszania się, tak szybko że w oczach tylko niewidoczny bezbolesny ślad wskazujący kierunek w którym się poruszyła. Zostawiłem drugiego papierosa (z wrażenia zapaliłem drugiego), pobiegłem po żonę i córkę, chciałem żeby były ze mną, nie wierzyłem że widzę UFO. Po chwili widzieliśmy to w trójkę. Światła zmieniały miejsca niezauważalnie, pojawiały się w ciemności na niebie raz tu, raz tam, raz któreś znikało. Trwało to około 15 minut, w trakcie dyskusja z żoną, przeciwne poglądy. Żona że to coś ale nie wiadomo co ale nie UFO bo UFO nie ma :). Nie potrafiła jednak podać własnej definicji “zjawiska”. Po 15 minutach obserwacji, “świetliste” plamy poruszały się co pewien czas, wróciliśmy do domu chociaż to “coś” wciąż było na niebie. Córka jeszcze została, wróciła po chwili i weszła do pokoju babci, gdzie okna na drugą stronę nieba. Po kilku minutach wyszła od niej mówiąc, że jedno było zielone, widoczne z pokoju babci. Już nie sprawdzałem, spojrzałem tylko z mieszkania, okno w tym samym kierunku co te na korytarzu, na niebie tylko nocna czerń, gwiazdy niewidoczne bo deszcz i chmury.
Drugie. Rok 2018, zima, godzina przed 14.00, niebo błękitne, miejscami chmury. Stoję sam na przystanku, peryferie, ulica Świdnicka w Wałbrzychu, przystanek lini nr 11. Do autobusu jeszcze 5 minut. Jestem palaczem, palę, czekam, rozglądam się. I widzę wysoko na niebie, spjrzenie w kierunku gdy dawno temu widziałem ww. trzy swiata, wysoko wysoko coś się pali. Wyraźne chociaż w oddali poruszajace się żółte płomienie (ww. trzy widziane przeze mnie “światła” miały kolor prawie biały, może z odcieniem żółci, już nie pamiętam). Czekam, coś się stało, samolot się pali? Spada? Nic nie spadało, płomienie stały w miejscu, dosłownie. Nie drgnęły w żadną stronę. Palę i patrzę. Mam telefon, nagrywam, sprawdzam. Chyba słaba kamera, nie widać płomieni. Coś mi się przywidziało? Patrzę, nadal sie pali, nadal takiej samej wielkości płomienie, nadal w jednym miejscu. Ani mniejsze ani większe, wyraźne i widoczne. Przyjeżdża autobus, wsiadam bo jadę do pracy, płomienie na niebie nadal się palą, mają kształt żółty, poruszają się lekko, wciąż w jednym miejscu, ani mniejsze ani większe. Dziwne. Autobus odjechał, płomienie zostały, patrzyłem na nie jeszcze przez autobusowe okno.
Tyle, nic więcej nie widziałem. Przepraszam, kilka lat wcześniej, zanim zobaczyliśmy ww. trzy świetliste UFO, mąż siostry żony mówił, że widział nad Dziećmiorowicami, przez okno, UFO. Jakie? Okrągłe. Nie wierzyłem mu. Na pewno wymyśla, był pijany. To moje pierwsze osobiste myślenie. Gdy sam zobaczyłem, miałem pewność a nie wiarę, że widział UFO. Też je widzieliśmy, w trójkę.
P.S. ad trzech świetistych UFO. Poruszały się po prostych, to tylko wrażenie. Ale żadne z trzech nie przecinało “drogi” (prostej), kreśląc od miejsca w którym punkt “stacjonowania” do miejsca gdzie się pojawiały, przebytej przez “sąsiada”. Rysując proste, ich drogi wyglądałyby jak długie rozszczepione kolce z trzech wierzchołków, żaden jednak nie krzyżował się z kolcem sąsiadów. Nie byli ludźmi, przynajmniej nie współczesnymi jeśli to ludzie, niemożliwe dla ciała przyspieszenie i hamowanie, hamowanie bez poślizgu o mm, w jednym punkcie.
Pierwsze. Kilkanaście lat temu, przed rokiem 2010, na skraju Wałbrzycha i wioski Dziećmiorowice, po godzinie 21.00 nad górą Klasztorzysko (miejscowa nazwa), deszcz i lekka mgła i wieczór bo wczesna wiosna stojąc w oknie na korytarzu (wyjście na papierosa), zobaczyłem na niebie okrągłe światło. Pierwsze wrażenie – ktoś świeci latarką. Ale żadnej smugi od dołu w górę, przez mgłę i deszcz, nie widać, dziwne. Światło stało w miejscu. Nagle jeszcze dwa, stworzyły jakby trójkąt bo te “światłoplamy” jakby jego wierzchołkami. Nagle jedno znikło tylko w oczach wrażenie, bo nic nie było widać, że coś się przesuneło w prawo. Tam spojrzałem i “światłoplama” była z prawej strony w odległości… licząc od ww. “trójkąta” do znanego mi miejsca horyzontu, pojawiła się mniej więcej w połowie tej drogi. Po chwili znikła, spojrzałem na wprost, była przy dwóch pozostałych tworząc ponownie wierzchołek trójkąta, trójkąta równobocznego. Identycznie znikła kolejna, ale nie widziałem gdzie (widziałem tylko przestrzeń przed sobą, możliwe że znalazła się nad częścią nieba za mną). Po kilkunastu sekundach wróciła na swoje miejsce, dwie pozostałe były nieruchome). I ponownie ta pierwsza ale w inne miejsce. Wciąż tylko wrażenie poruszania się, tak szybko że w oczach tylko niewidoczny bezbolesny ślad wskazujący kierunek w którym się poruszyła. Zostawiłem drugiego papierosa (z wrażenia zapaliłem drugiego), pobiegłem po żonę i córkę, chciałem żeby były ze mną, nie wierzyłem że widzę UFO. Po chwili widzieliśmy to w trójkę. Światła zmieniały miejsca niezauważalnie, pojawiały się w ciemności na niebie raz tu, raz tam, raz któreś znikało. Trwało to około 15 minut, w trakcie dyskusja z żoną, przeciwne poglądy. Żona że to coś ale nie wiadomo co ale nie UFO bo UFO nie ma :). Nie potrafiła jednak podać własnej definicji “zjawiska”. Po 15 minutach obserwacji, “świetliste” plamy poruszały się co pewien czas, wróciliśmy do domu chociaż to “coś” wciąż było na niebie. Córka jeszcze została, wróciła po chwili i weszła do pokoju babci, gdzie okna na drugą stronę nieba. Po kilku minutach wyszła od niej mówiąc, że jedno było zielone, widoczne z pokoju babci. Już nie sprawdzałem, spojrzałem tylko z mieszkania, okno w tym samym kierunku co te na korytarzu, na niebie tylko nocna czerń, gwiazdy niewidoczne bo deszcz i chmury.
Drugie. Rok 2018, zima, godzina przed 14.00, niebo błękitne, miejscami chmury. Stoję sam na przystanku, peryferie, ulica Świdnicka w Wałbrzychu, przystanek lini nr 11. Do autobusu jeszcze 5 minut. Jestem palaczem, palę, czekam, rozglądam się. I widzę wysoko na niebie, spjrzenie w kierunku gdy dawno temu widziałem ww. trzy swiata, wysoko wysoko coś się pali. Wyraźne chociaż w oddali poruszajace się żółte płomienie (ww. trzy widziane przeze mnie “światła” miały kolor prawie biały, może z odcieniem żółci, już nie pamiętam). Czekam, coś się stało, samolot się pali? Spada? Nic nie spadało, płomienie stały w miejscu, dosłownie. Nie drgnęły w żadną stronę. Palę i patrzę. Mam telefon, nagrywam, sprawdzam. Chyba słaba kamera, nie widać płomieni. Coś mi się przywidziało? Patrzę, nadal sie pali, nadal takiej samej wielkości płomienie, nadal w jednym miejscu. Ani mniejsze ani większe, wyraźne i widoczne. Przyjeżdża autobus, wsiadam bo jadę do pracy, płomienie na niebie nadal się palą, mają kształt żółty, poruszają się lekko, wciąż w jednym miejscu, ani mniejsze ani większe. Dziwne. Autobus odjechał, płomienie zostały, patrzyłem na nie jeszcze przez autobusowe okno.
Tyle, nic więcej nie widziałem. Przepraszam, kilka lat wcześniej, zanim zobaczyliśmy ww. trzy świetliste UFO, mąż siostry żony mówił, że widział nad Dziećmiorowicami, przez okno, UFO. Jakie? Okrągłe. Nie wierzyłem mu. Na pewno wymyśla, był pijany. To moje pierwsze osobiste myślenie. Gdy sam zobaczyłem, miałem pewność a nie wiarę, że widział UFO. Też je widzieliśmy, w trójkę.
P.S. Mieszkam na Dolnym Śląsku, tam Wałbrzych. Okolice które opisuje w swej książce gość NTV.
P.S. ad trzech świetistych UFO. Poruszały się po prostych, to tylko wrażenie. Ale żadne z trzech nie przecinało “drogi” (prostej), kreśląc od miejsca w którym punkt “stacjonowania” do miejsca gdzie się pojawiały, przebytej przez “sąsiada”. Rysując proste, ich drogi wyglądałyby jak długie rozszczepione kolce z trzech wierzchołków, żaden jednak nie krzyżował się z kolcem sąsiadów. Nie byli ludźmi, przynajmniej nie współczesnymi jeśli to ludzie, niemożliwe dla ciała przyspieszenie i hamowanie, hamowanie bez poślizgu o mm, w jednym punkcie.